piątek, 30 lipca 2010

Po bojkowsku

*



Mam wrażenie, że w swym życiu odpracowałam już kilka wcieleń. Standardowo: żona, matka, ponadto kilka zawodów, kierowałam instytucjami, byłam "byznes woman". Mieszkałam w różnych miejscach, podróżowałam po wielu krajach. Dziś wiodę życie kobiety wiejskiej. Z każdym takim etapem łączą się jakieś zapachy, dźwięki, które mnie w tamte miejsca przenoszą. Pozwalają pamiętać.
W Chinach budził mnie rano chrzęst, jakby całej armii wielkich chrząszczy - tysiące rowerów na ulicach. Szczecin to wilgoć i wiatr, Indie to zapachowa mieszanka krowiego łajna, kadzideł i przypraw. Bieszczady to zapach ziemi po deszczu, miękkość i ciepło wtulających się we mnie psów, próg bojkowskiej chaty, na którym przez czas jakiś siadywaliśmy z Maćkiem, po prostu ciesząc się każdym dniem Tutaj. Spędzaliśmy wiele godzin na tym progu, często zmęczeni przerzucając przez niego nogi, leżeliśmy w sieni a przed oczami mieliśmy jedyne na świecie takie, czarne, rozgwieżdżone niebo. Wszystkim ludziom i każdemu z osobna, życzę takiego spokoju jaki nas wtedy ogarniał.
I nadszedł ten długo oczekiwany dzień!
Bojkowska chata odzyskała swą urodę, jej (na razie zewnętrzny) remont - jest już ukończony!!! Pozostało jeszcze uporządkowanie terenu, zasianie trawy tam gdzie musieliśmy kopać i przerzucać ziemię.

Tak było:



Tak jest teraz:













Wrota do boiska od tyłu domu, zamknięte:



Tu widać drzwi do saloniku przy klatce schodowej:



I z drzwiami otwartymi:



Zachwycam się starymi gwoździami:





Wrota do boiska w chacie z przodu domu. Maciek odtworzył ich dawny wygląd:




Szczegóły drzwi:






Tu widać jak była wzmacniana konstrukcja domu:



Kamienna ścieżka przy domu:





W tym wiszącym domku mamy ptaszki. Lubię patrzeć w ich otwarte dziobki:



Buba przed progiem bojkowskiej:




Zdjęcia robiłam tuż przed zachodem słońca w pochmurny dzień. Przy lepszym świetle chata prezentuje się piękniej.
W środku mamy już skończony jeden salon, sypialnię i łazienkę. Są już prawie urządzone. Pokażę ję później bo teraz tam mieszkają nasze dzieci. Obecnie Maciek robi kuchnię. Ja trudzę się szlifowaniem pięknego wiejskiego kredensu do kuchni.

Beza też jest budowlana:




Jak pisałam w poprzednim poście, 7 sierpnia ukaże się numer "Dobrze Mieszkaj" wydawnictwa Publikator, ze zdjęciami z naszej chaty. Zdjęcia robił Bartosz Jarosz, stylizacja i tekst są autorstwa Beaty Leszczyńskiej. Bardzo miło wspominamy spotkanie z nimi. Dostałam zgodę na pokazanie pięknych zdjęć, które nie zmieściły się w publikowanym materiale. Nie umiem sobie odmówić tej przyjemności... Pewnie egzemplarz dotrze do mnie później niż do Was - w Bieszczadach nie ma tego czasopisma w sprzedaży.
Redakcji "Dobrze Mieszkaj" dziękujemy za przesympatyczny kontakt i współpracę!




















Piękna butelka i lampionik - prezent od Damurka:






Zdjęć jest jeszcze duuużo więcej ale czas nie pozwala mi na ich wklejenie.
Pozdrawiam serdecznie!!!


*

niedziela, 18 lipca 2010

Medialnie

*



Życie nasze z jakiś powodów cieszy się zainteresowaniem mediów. Dostajemy sporo różnych propozycji, od sesji zdjęciowych do czasopism, przez wywiady, występy w programach telewizyjnych i radiowych, a nawet mieliśmy propozycję sesji zdjęciowej, najnowszej kolekcji bielizny znanej marki ( nie chodziło o to abyśmy my z Maćkiem w tej bieliźnie, ale aby w naszym domu modelki i modele.. tych modelek to Maciek nawet żałuje bo do sesji nie doszło). Z oczywistych względów zgadzamy się na takie przedsięwzięcia tylko w wyjątkowych przypadkach. Nielicznych.
Ostatnio jednak dużo tego było. Na początku sierpnia czyli za dwa tygodnie, ukaże się wakacyjny numer czasopisma "Dobrze Mieszkaj", w którym nasza chata prezentowana będzie na 12 stronach.
Czekamy dziś na fotografa "Werandy Country", który ma nas odwiedzić aby uzupełnić materiał zdjęciowy do sesji, która odbyła się u nas zimą. Jak będę wiedziała kiedy całość się ukaże - oczywiście napiszę.
W programie Pytanie na Śniadanie (czy jakoś tak), 22 lipca będzie materiał o bieszczadzkim rękodziele - udostępniliśmy nasz salon na skręcenie jego fragmentów. Bawiąc się setnie obserwacją pracy ekipy telewizyjnej i Bogu dziękując, że my mamy takie przyziemne problemy...

A teraz to co ostatnio ucieszyło nas najbardziej: powstała letnia wersja filmu o naszej chacie!
Przed kilku laty odwiedził nas młody, sympatyczny człowiek - Mikołaj. Zima była siarczysta, zawierucha. Nakręcił film o naszej chacie i zamierzał wyjechać. Niestety niespotykana nawet w Bieszczadach zamieć pokrzyżowała te plany. Zamiast dwóch dni pozostał z nami przez cztery.Wtedy właśnie poznaliśmy się bliżej, wtedy powstał pomysł nakręcenia filmu również latem. Mikołaj jest bardzo słownym człowiekiem - film już mamy! Przez kilka dni byliśmy podglądani okiem kamery w różnych sytuacjach i powstał maleńki dokument, prawdziwy - bo bez upiększeń, makijaży, poprawiania fryzur czy stylizacji.
Bardzo, bardzo dziękujemy naszym kochanym gościom, że pozwolili się także podglądać i wyrazili zgodę na uczestnictwo w tym filmie. Pozdrawiamy Was najserdeczniej i - dajcie znać, czy Wam się podoba.
Mikołaj ukończył studium fotografii ale od 10 lat związany jest z filmem - jest to jego pasja i zawód (prowadzi studio filmowe http://www.studio-filmowe.pl ). Nakręcił film promujący Bieszczady. 
Dziękujemy Ci Mikołaju!!!!
A wszystkich odwiedzających zapraszam do obejrzenia filmu - umieściłam go ponad postem, pod banerkiem bloga.



Do nocnych zdjęć, bieszczadzkie ciemności oświetlały reflektory dwóch samochodów:



Mikołaj przy pracy:



Biedni goście nie mogli spożywać w spokoju. Zapewniali, że wszystko w porządku - mamy nadzieję, że tak właśnie myśleli. Dziękujemy Wam i buziaki ślemy!!!!



Pomiędzy sprzętem plątały się zwierzątka:



Kolejny portret artysty z ustrojstwem filmowym - zabijcie mnie nie wiem jak to się nazywa. Jeśli jest ktoś zainteresowany - odsyłam do Mikołaja on wie.
Pozdrawiamy Cię Mikołaju!



Na koniec nieco kwietnego badziewia - tak moje roślinki nazywa Maciek.











Przy nawale obowiązków zapędzamy gości do pracy, tutaj francuski mąż Elfika zmaga się z piłą:



A mała Liah, która skradła mi serce, pomaga przy lepieniu pierogów:






Wyładunek drewna na zimę ( zmieniliśmy Pana Drewno na innego i dlatego mamy je już w lipcu) też może być atrakcją dla gości - jak widać:



Jestem już bardzo zmęczona, dziś niedziela, przez Maćka i nasze dorosłe już dzieci, które przyjechały do nas na wakacje, zostałam przegoniona na taras z kategorycznym zakazem wstępu do kuchni. Mogłam zatem napisać tego posta...



Pozdrawiam serdecznie i słonecznie!!!


*

Filmowo:


Chata bojkowska

Chata bojkowska

Chata Magoda

Chata Magoda

Widoki z tarasu:

Widoki z tarasu:



Okolice domu

Okolice domu